wtorek, 17 listopada 2015

ROZDZIAŁ 1

#ALEX#

Głowa mnie boli. Tak troszeczkę bardzo. I boli mnie głowa. I ciemno mi przed oczami. "Bo masz je zamknięte?!". A racja. Otworzyłam powoli oczy, co nie zmienia faktu, że nadal widze ciemność. Poruszyłam swoimi kończynami i stwierdziłam, że jestem w czymś zamknięta. Coś jakby pudełko albo...szafka?! Ruszyłam bardziej prawą ręką i delikatnie uchyliłam drzwiczki. Użyłam więcej siły i otworzyłam je na szerokość. Lekko oślepiło mnie światło. Czułam się jak kret i pewnie tak też wyglądałam. Byłam w łazience, w szafce pod umywalką. "Co do...?!" Coś ruszyło się w wannie. Podniosłam się chwiejnie i podeszłam bliżej. Ten ktoś wyglądałby jak Louis Tomlinson, gdyby nie wąsy i broda i mono dorysowane markerem i do tego peruka o fioletowych włosach w stylu afro. Nieźle. Coś do mnie dotarło. No naprawdę w czas i w ogóle, ale...To nie moja, ani Ann łazienka. Holy fuck! Kim jest ten facet?! Chyba lepiej wyjść z łazienki i rozejrzeć się, znaleźć Ann i dowiedzieć się gdzie jestem. Bo Ann też musi gdzieś tutaj być...Po wyjściu z łazienki znalazłam się w jakimś korytarzu, który prowadził w dwie strony. Poszłam tym w stronę schodów, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak dobrze mi się wydawało, bo znalazłam się na dole. I o dziwo się nie zabiłam! "A co jeśli na dole są jacyś pedofile?". Spokój, Al. Bądź dobrej myśli. "Może mają tu plantację marychy? Albo są członkami gangu?". Mówiłam: spokój. "Mordercy?". Alex! Usłyszałam (chyba z kuchni) jakieś głosy. "Mówiłam, że gwałciciele!" Dziwnie znajome te głosy, ale jednak nie potrafiłam rozpoznać. Zajrzałam do kuchni, ale zaraz się cofnęłam.

-Co do...?-ktoś mnie jednak zauważył. Delikatnie wychyliłam się zza framugi. Trzech chłopaków patrzyło na mnie uważnie. Schowałam się z powrotem. Okay, Alex. Idź. Oni są nastawieni pokojowo. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam. Spojrzałam na ich twarze i zamarłam w miejscu. Zamrugałam parę razy analizując w skupieniu ich twarze.  

-Eeee?-wydukałam, bo mój mózg odmówił współpracy. Akurat teraz spakował manatki i wyjechał na wakacje. W sumie to często tak robi...

-Ona tak stoi od 5 minut.

-Wszystko z nią okay?

-Oddycha?

-Halo? Dziewczyno? Żyjesz?

-Nie reaguje. Co jej się stało? 

-Ruszyła ręką!

-Mrugnęła! 

-Huh?-wydukałam. Zachwiałam się delikatnie. Obok mnie pojawił sie jeden z nich i po chwili mój tyłek był na krześle. Bo głową byłam zupełnie gdzieś indziej. Mój mózg rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady czy coś tam...Widziałam, że jeden z nich porusza ustami, jakby o coś pytał.

-Masło.-odpowiedziałam schrypniętym głosem.

-Chyba nie jest z nią dobrze. 

-Jak masz na imię?-to to było to pytanie. Ups.

-Żaneta? Nie...chwila. Lucyna? Też nie! A...A...A...

-Amelia?

-Nie.

-Agnes?
-Nie.
-Afrodyta?
-Co? Nie.
-Ally?
-Nie....A...Al...ALEX! Mam na imię Alex!-wreszcie wpadło.
-Na pewno?-usłyszałam pytanie.
-Aha. Tak.-pokiwałam twierdząco głową.
-Ja mam na imię...-zaczął jeden z nich, jednak nie skończył, bo przerwało mu wycie. 
-AAAAALEEEEEX!-to nie wycie. To Ann. W sumie bardzo podobne do wycia. Trzech chłopaków spojrzało się na siebie pytająco, a potem na mnie. Cooo? Aaaaa. Bo to Ann krzyczała moje imię. Ups. Poderwałam się i pobiegłam jej szukać. 
-Ann?-zawołałam, kiedy byłam na piętrze.
-Alex?!-odezwała się z pierwszego pokoju po lewej stronie korytarza. Wpadłam tam jak do stodoły i ją znalazłam. Kurde, siedziała w kącie, obejmując nogi i opierając podbródek o kolana. Patrzyła przerażona na mnie i ruszała się jak dziecko z chorobą sierocą. Na łóżku siedział czwarty chłopak. No super. Ann w sekundę znalazła się w moich ramionach.
-ALEX. Bo ja...bo on...bo my...nie ten tego...ale...on i ja...i łóżko...i wiesz...i tego my no...-i jak to Ann: wybuchnęła płaczem. Przytuliłam ją do siebie, no bo jest dzieckiem specjalnej troski i w ogóle trzeba się nie opiekować i obchodzić jak z dzieckiem. Spojrzałam na chłopaka w łóżku.
-Nic jej nie zrobiłem. Tylko spaliśmy.-pokiwałam głową i zaprowadziłam Ann do kuchni, ponieważ wiedziałam jak tam dojść. Trójka chłopaków stała tam tak, jak ich zostawiłam. 
-Alex?-zagadnęła Ann. Usiadła na krześle i patrzy w skupieniu na chłopaków.
-Tak?
-Czy to...?
-Tak.
-Czy ja...?
-Tak.
-Czyli...CO?!-zawołała.
-No właśnie nie wiem. Co się wczoraj działo?-spytałam patrząc wyczekująco na resztę zebranych w kuchni. W sumie to głodna jestem.-Nie pogardziłabym śniadankiem, koledzy.
Ten lokaty, czyli Harry, wziął się za robienie kanapek. Pozostałe 2/5 One Direction usiedli przy stole. Tak, jesteśmy w domu One Direction, najsławniejszego brytyjsko-irlandzkiego zespołu w historii. Super. Po chwili stanął przede mną talerz z kilkunastoma kanapkami. Zabrałam się do jedzenia. 
-Więc?-ponagliła Ann. Do kuchni wszedł jeszcze Zayn, z którym to nasza kochana Ann spała w jednym łóżku. Pomijali się wzrokiem. Spojrzałam po wszystkich przeżuwając ostatnią kanapkę. Ostatnią. A nadal jestem głodna.
-Co chcecie wiedzieć?-spytał Harry, który jak na razie mówił najwięcej.
-No chyba wszystko, nie?-parsknęłam, prawie opluwając Zayna resztą szynki i pomidora. 
-Liam, ty byłeś trzeźwy jako jedyny.-westchnął Niall. Spojrzałam na bruneta wyczekująco.
-Chłopcy was zobaczyli w klubie. Alex jadła coś przy stoliku i od razu Niall do niej podszedł. A Harry zobaczył Ann przy barze i chciał ją wyciągnąć do tańca. Jednak nie chciała pójść. Później siedziałyście z nami przy stoliku i chłopcy po kolei wlewali w was alkohol. No i tak upiłyście się do nieprzytomności. Pominę to co robiłyście i to, co robili oni.-tu wskazał głową na skacowanych chłopaków.-Zamówiłem taksówkę i zabrałem was do domu. Trochę jeszcze pomęczyliście i pochowaliście się gdzieś.
-Oj, grubo.-skomentowała Ann. No faktycznie, grubo.
-No nieźle.-dodałam od siebie. To i tak dobrze, bo po ostatniej imprezie obudziłam się z moim przyjacielem na farmie w Polsce...No ale cóż: możesz planować imprezę, ale i tak wszystko coś strzeli. A właśnie: gdzieś na tej imprezie zgubiłyśmy naszych towarzyszy. Ashton i Tyler, nasi przyjaciele.
-Ej. A nie kręcili się wokół nas dwaj chłopcy? Ciemnowłosy i no ciemnowłosy?-spytała Ann jakby czytając mi w myślach. A więc nasza telepatia między-przyjacielska działa na kacu.
-No jakiś chłopak, który przedstawił się jako Arnold, chciał zatańczyć z Ann.-przypomniał sobie Liam. Spojrzałyśmy na siebie.
-Tyler.-powiedziałyśmy równo. Ann wyjęła swoj telefon i zobaczyła 123 nieodebrane od Tylera i 23 od Ashtona. Wiadomości było jeszcze więcej. Mniej więcej to samo u mnie. Postanowiłam zadzwonić do Ashtona. 
[ROZMOWA TELEFONICZNA]
Ash: Halo?
Ja: Zanim zaczniesz krzyczeć, chcę ci powiedzieć, że jestem w ciąży i nie można mnie stresować.
Ash: ALEX!...Czeka...ŻE NIBY W CZYM JESTEŚ?!
Ja: Nic mi nie jest. Po imprezie zabrali nas znajomi, bo byłyśmy mega zalane. Żyjemy, wszystko z nami okay, zjadłam ci czekoladki spod poduszki i zgubiłam Tylerowi iPoda.
Ash: Żeee...co?
Ja: No ale to nie chcący, wiesz, że mam słabość do czekolady.
Ash: Nie o to mi chodzi...
Ja: Tego iPoda to on mi tak sam z siebie uciekł z torebki. Nie mów Tylerowi.
Ash: Sama mu powiesz. Ale ja nadal nie wiem o tym.
Ja: Ale o czym? 
Ash: No o TYM.
Ja: Ash, o CZYM ty do mnie mówisz?!
Ash: JAK TO JESTEŚ W CIĄŻY?!
Ja: A! Nie jestem, powiedziałam tak, żebyś na mnie nie krzyczał.
Ash: CO TY SOBIE DO CHOLERY WYOBRAŻASZ?! IDZIEMY RAZEM DO KLUBU, A TY ZNIKASZ Z NIEZNAJOMYMI, SZUKAMY WAS PRZEZ PÓŁ NOCY, PRZEZ DRUGIE PÓŁ MYŚLIMY, CZY ŻYJECIE I CZY NIE PÓJŚĆ NA POLICJĘ ZGŁOSIĆ WASZE ZAGINIĘCIE!
Ja: Dramatyzujesz...
Aah: DRAM...JA DRAMATYZUJE?! A TY BYŚ NIE DRAMATYZOWAŁA, JAKBYŚMY MY ZNIKNĘLI PO RAZ KTÓRYŚ W KLUBIE I NIE DAWALI ZNAKU ŻYCIA?! MAM CI PRZYPOMNIEĆ ILE WAS SZUKALIŚMY PO SYLWESTRZE?! ILE?!
Ja: Tydzień.
Ash: NO WŁAŚNIE, AL! TYDZIEŃ! POGADAMY JAK WRÓCICIE DO DOMU! W OGÓLE: JAK WY MACIE ZAMIAR WRÓCIĆ?!
Ja: Taksówką? 
Ash: WIDZĘ WAS ZA 2 GODZINY W DOMU! 
[Koniec rozmowy]

Mamy przejebane. I to nieźle przejebane. Wkurzony Ashton i wkurzony Tyler to gorzej niż Ann, kiedy ma okres.
-Alex? Co jest?-spytała Ann, widząc jak chowam telefon do kieszeni z pokerfacem na twarzy.
-Mamy przeeejebane. I to ostro.-westchnęłam. Chłopcy spojrzeli na mnie dziwnie. 
-Wasi chłopcy są wkurzeni?-spytał Louis. Spojrzałyśmy na niego zdziwione. 
-Kto? Nasz kto?-spytałam z miną "WTF?!".
-No wasi chłopcy.-powtórzył Louis, a że nadal nie czaiłyśmy, to zaczął wymieniać.-Druga połówka? Yin do twojego Yang? Miłość twojego życia? Miodek do twojego uszka?
-Chyba się zapędziłeś, Lou. Zrozumiałyśmy przy "Miłości twojego życia".
-Ale odpowiadając na twoje pytanie: nie. To są tylko nasi przyjaciele, największe debile na świecie i no.-wyjaśniła Ann. Spojrzałam na nią zdziwiona. 
-W skrócie? Gnojki z którymi gadamy.-mruknęłam, chwytając szklankę z sokiem Nialla.
-Hej, to było moje!-pisnął jak mała dziewczynka. Spojrzałam na niego przystawiając usta do szklanki.
-No właśnie: BYŁO.-powiedziałam i wypiłam kilka łyków soku. Po czym oddałam mu szklankę, wstałam i wyszłam z kuchni. Trafiłam do salonu, gdzie grał telewizor i akurat leciał jakiś film z Adamem Sandlerem. Nie zwracając na to zbytnio uwagi wyszłam jakimś przejściem i znalazłam się na korytarzu. Poszłam w prawo i przeszłam jakimś innym przejściem i znalazłam się z powrotem w kuchni. Wszyscy patrzyli na mnie w skupieniu, jakby oczekiwali, kiedy coś powiem. Wróciłam się tym samym przejściem, poszłam w lewo, jakimś przejściem w prawo i znalazłam się w ogrodzie. No cholera, jak tu dojść do łazienki? Wróciłam się tak samo jak przyszłam i znalazłam się w pokoju, gdzie stała wielka, plastikowa kura. Gdzie ja się znalazłam?! Chyba będę potrzebować mapki lub GPSa. Jakoś znalazłam z powrotem w kuchni. 
-Alex?-spytał Liam. Spojrzałam na niego wkurzona.
-Nie, kurwa, Baba Jaga!-warknęłam.
-A podobna jesteś.-mruknął Harry, jednak nie skomentowałam, tylko zgromiłam go spojrzeniem, które mogłoby go zabić.
-Pokaże mi ktoś, gdzie tu do jasnej ciasnej jest kibel?!-wrzasnęłam porządnie zirytowana. Liam wstał i stwierdził, że mi pokaże. Zaprowadził mnie do schodów, potem po schodkach na górę, w prawo, lewo i jesteśmy w łazience.
-Dzięki. Będziesz mi musiał narysować mapkę po waszym mieszkaniu. Tak na przyszłość.-uśmiechnęłam się do niego i zniknęłam za drzwiami łazienki.
-Trafisz z powrotem do kuchni?-spytał jeszcze Liam, ale ja nie odpowiedziałam. Może zrozumie i poczeka. W sumie to to całe 1D jest w porządku, jak na takie wielkie gwiazdy. Zachowują się jak normalni ludzie. No może z wyjątkiem tego wielkiego barana, Harrego. Chociaż może się przekonam do niego. Kiedyś. Jak na razie jestem skołowana. I to bardzo. Nie wiem co się działo i w sumie nie wiem co się dzieje. Znaczy się wiem, ale nie wiem. Znaczy no wiem, ale...No nie ważne. Załatwiłam swoje potrzeby i w miarę ogarnęłam wygląd. Wyszłam z łazienki i trafiłam na Liama.
-Czy ty mnie podglądałeś?-spytałam podbierając się pod bokami i patrząc na niego podejrzliwie.
-Nie pochlebiaj sobie. Drzwi były brudne.-powiedział prychając i prowadząc na dół. Czyli mamy do czynienia z Liamem Paynem, czyścioszkiem, dobrze wychowanym, grzecznym, nie pijącym, nie palącym i nie przeklinającym, i pedancikiem, i tak dalej? Li zjebał się nagle ze schodów.
-Nosz kurwa jebana jego mać!-krzyknął wkurzony. Czyli jednak przeklinający, ok. Weszłam w podskokach do kuchni, gdzie siedzieli pozostali i się z czegoś śmiali. Pewnie z Ann, jak zwykle. Nabrałam chcicy na spaghetti. Napisałam szybkiego smsa do Asha, żeby zrobił spaghetti. 
-My się będziemy za niedługo zbierać do domu. Chłopaki nas zabiją.-powiedziałam patrząc na każdego z nich. Dostałam smsa od Ashtona. "Zrobić to ja ci mogę wpierdol." Ups? To chyba na prawdę są wkurzeni. 
-Wiecie, że zawsze możemy się jakoś spotkać? Wiecie gdzie mieszkamy i zawsze możecie wpaść.-powiedział Zayn. Spojrzałyśmy na niego z wyszczerzem. 
-Miałyśmy nadzieję, że któryś to powie.-zarechotała Ann. Chłopcy się uśmiechnęli. 
-Może dacie nam swoje numery? A my wam nasze?-spytał Louis. Niall wyciągnął w moją stronę telefon. Wpisałam mu szybko swój numer. 
-Przepraszamy was za wszystko.-zaczęłam.
-Ale duża ilość alkoholu tak na nas wpływa i robimy różne głupie rzeczy. Ale tym razem chyba wyszło nam to na dobre.-zaśmiałyśmy się. Wstałyśmy od stołu i skierowałyśmy się do przedpokoju. Ubrałyśmy buty i...dlaczego moja kurtka jest w rzygach. 
-Chłopaki?-spytałam patrząc na moją kurtkę w kałuży wielkich, śmierdzących rzygów.-Dlaczego moja kurtka jest w czyichś wymiocinach? 
-Emm...nie pamiętam.-powiedział Louis. Liam spojrzał na niego krytycznym spojrzeniem.
-Tak?! Bo akurat ty narzygałeś tutaj, potem zasnąłeś w tych rzygach i ktoś cię musiał odholować do pokoju.-zamachał rękami Payno. Louis spojrzał na niego przepraszająco.
-A jaki z tym związek ma moja kurtka?-spytałam patrząc po twarzach wszystkich. Na twarzy każdego było zastanowienie, tylko twarz Harrego wyrażała taki bad pokerface.-Harry, masz mi coś do powiedzenia?
-Emmm...no bo ten...-jąkał się Styles.-Bo jak rano wstałem to wdepłem w te rzygi. I żeby nikt w nie nie wszedł to je przykryłem tym, co było pod ręką. 
-A nie mogłeś tego posprzątać?-spytałam patrząc wkurzona na niego.
-A mi się nie chciało. Przepraszam, Al.-wymamrotał smutno. Prychnęłam wkurzona. 
-Wypierzemy ci tą kurtkę, w porządku. Weź sobie czyjąś bluzę.-powiedział Zayn. Odwróciłam się i wzięłam pierwszą z brzegu, szarą bluzę. 
-To moja, bierz.-uśmiechnął się Horan. Posłałam mu wesoły uśmiech i narzuciłam bluzę na ramiona. Pożegnałyśmy się ładnie z chłopakami, powiedziałyśmy, żeby zadzwonili kiedyś i wyszłyśmy. Zamknęłyśmy za sobą drzwi i zaczęłyśmy piszczeć. 
-Spotkałyśmy One Direction!-zaczęłyśmy wrzeszczeć. Nagle zza drzwi wystawił głowę Zayn. 
-Nadal was słychać. Musicie iść troszkę dalej i wtedy.-zaśmiał się i schował. Parsknęłyśmy śmiechem i ruszyłyśmy do domu. Złapałyśmy taksówkę i pojechałyśmy. 
-Boję się reakcji Ashtona i Tylera. Oni nas zabiją.-powiedziała Ann.
-Wiem. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło: stara, poznałyśmy One Direction!-pisnęłam wtulając nos w bluzę Nialla. Pachniała tak cudownie, awwww! Dojechałyśmy pod dom. Chwila prawdy. Zapłaciliśmy taksówkarzowi, wysiadłyśmy i skierowałyśmy się do domu. Będąc pod drzwiami spojrzałyśmy się na siebie niepewnie i weszłyśmy do środka. Cisza. Ściągnęłyśmy buty i skierowałyśmy się do salonu. 
-Hello?-zawołała Ann.
-It's me. I was wondering if after...-zaczęłam śpiewać piosenkę Adelle "Hello". Zostałam zgromiona zabójczym spojrzeniem Ann. Dotarłyśmy do salonu, a tam siedział Tyler i Ashton na dwóch krzesłach obrotowych. Siedzieli tyłem do nas i jak usłyszeli nasze ciche "kurwa" to się odwrócili. Mieli śmiertelnie poważne, grobowe miny. Śmiertelne i grobowe hahaha. Dobra, nie śmieszne. Cała ich postawa świadczyła o tym, że są wkurzeni i przygotowali dla nas ostry wpierdol.
-Witajcie w piekle, robaczki.-zaśmiali się jak horrorze. Kurwa, mamy przesrane. 

piątek, 27 lutego 2015

PROLOG

-Bardzo pana...Helga no kurde!...przepraszamy.-przepraszał kierowcę Liam, jednak "Helga"przeszkadzała mu, próbując wyjść przez okno.
-Naprawdę nie szkodzi. Gorszych imprezowiczów musiałem odwozić.-spokojnie mówił kierowca. Patrzył uważnie na drogę, jednak na jego twarzy błąkał się uśmiech. Liam nadal powstrzymywał "Helgę" przed ucieczką przez okno.
-AND WE CAN'T STOP! AND WE WON'T STOP! DALEJ, LONDYN, WSZYSCY RAZEM! O, ZBYSIU! JUTRO POWTÓRKA Z POPRZEDNIEJ NOCY?! ZAGRAMY W BINGO Z BABCIĄ STASIĄ?! O, FRANEK! CIEBIE NIE ZNAM, ALE Z CHĘCIĄ ZAGRAM Z TWOJĄ BABCIĄ GIENIĄ W BRYDŻA!-krzyczała do przechodniów. Biedny Liam, wychodził ze skóry, żeby ją uspokoić. Prawie mu się udało. Dał jej plastelinę [skąd do pana *uja miał plastelinę?!] i kazał jej ulepić jelenia. Szybko jej poszło, jest kreatywna i ma spore zdolności plastyczne.
-Przepraszam, jest pijana!-krzyczał do zdziwionych ludzi Liam. Zostawmy tych dwoje i przejdźmy dalej.
-THIS GIRL IS ON...-może jednak kolejnego śpiewaka zostawimy, bo bądź co bądź, ale akurat ta piosenka do Harry'ego nie pasuje. Przejdźmy dalej. Jeszcze dalej.
-Jesteś brzydki.-akurat dziewczyna obok Harrego mówiła do ciemnowłosego chłopaka. Ten przerwał grę w kółko i krzyżyk na zaparowanej szybie. Spojrzał na brunetkę oburzony.
-A ty pijana.-odburknął jej Zayn, bowiem tak się nazywał ciemnowłosy nazwany "brzydkim". A był on gorący i przystojny jak chole...*ekhem*
-Tak, ale ja wytrzeźwieje.-zarechotała brunetka. A Zayn został przytrzymany przez swojego sąsiada, Louisa, bo chciał się na nią rzucić i, zapewne, załaskotać.
-Bronia, masz w sobie coś irlandzkiego?-spytał nagle blondyn obok brunetki. I tak oto brunetka otrzymała imię "Bronia".
-Nie?-spytała dziewczyna patrząc na Nialla (albowiem tak miał na imię blondynek obok niej) pytająco.
-Nie? A chcesz mieć?-spytał podekscytowany myślą...chyba łatwo się domyślić jaką. "Bronia" chwilę się zastanawiała nad jego pytaniem. Po czym zrobiła dziwną minę, co chyba oznacza, że zrozumiała.
-Dawno morda kapcia nie widziała? Ale z chęcią bym chciała mieć...-stwierdziła z bliżej nieokreśloną miną. Może zostawimy tą dwójkę...
-...ON FIRE...-nie, nie idziemy do Harrego. Liam nadal się zmaga z Helgą, która nadal próbuje wydostać się z taksówki przez okno.
-I HAVE EBOLALALALALA, YOU HAVE EBOLALALALALA!-wydzierała się szatynka. Oj, jutro będzie miała zdarte gardło. I ogromnego kaca. Louis i Zayn grali sobie spokojnie w papier kamień nożyce (w prawdzie Zayn patrzył od czasu do czasu morderczym wzrokiem na "Bronię"). "Bronia" z Niallem jedli żelki [Skąd? O.o]. Harry nadal wył/śpiewał...jak kto woli... A Liam nadal wyciągał z okna "Helgę".
Jednak w końcu: dojechali pod dom! Ale nie dało się tak łatwo wyjść z auta...Louis zasnął, a miał miejsce zaraz przy drzwiach.
-Kto go tam, kurde, posadził?!-zawołała "Bronia". Liam otworzył drzwi od drugiej strony, wypuścił "Helgę" i obszedł samochód dookoła. Otworzył drzwi od strony Louisa i ten...wypadł na chodnik.
-Ups.-skomentował tylko Liam. Louis się obudził i, razem z resztą towarzystwa, powlókł się do domu. Liamowi zostało zapłacić biednemu taksówkarzowi. Przeprosił go jeszcze raz i pobiegł do domu, bo usłyszał jak coś się tłucze.
-Ach, ci młodzi.-skomentował ze śmiechem taksówkarz i odjechał z uśmiechem.
Kiedy Li wpadł do domu zobaczył stłuczony wazon, pełno błota i Louisa w wymiocinach. Payne wciągnął powietrze do nosa i natychmiast tego pożałował.
-Później się tobą zajmę.-westchnął i poszedł do salonu. Cała reszta siedziała na kanapie w salonie z puszkami piwa. Tylko tego brakowało, żeby się uchlali do nieprzytomności. Chociaż pewnie i tak jutro nikt, poza Liamem, nie będzie niczego pamiętał. Zayn przystawiał się właśnie do "Helgi".
-Gdybyś była kanapką w McDonaldzie nazywałabyś się McBeauty.-szatynka zachichotała tylko.
-Twój ojciec był marynarzem? Nie? Bo zajebiście stawiasz maszt.-a "Helga dalej zachichotała. Niall siedział na kolanach Alex i karmił ją nutellą.
-Helga, a może pójdziemy do łóżka?-spytał jej Zayn.
-Oka...czekaj. Ja nie mam na imię Helga!-zaprotestowała bełkotliwie szatynka. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Tylko jak?-spytał Harry, który (chwała za to) już nie śpiewał.
-Ja...
-Marysia?-zasugerowała "Bronia". Szatynka strzeliła palcami.
-O, właśnie! Dzięki, Halina.-kiwnęła głową do...to już nie "Bronia"...
-Zaraz! To ty nie masz na imię Bronia?!-zdziwił sie Niall.
-No nie. I Halina też nie.-westchnęła dawna "Bronia".
-To jak?-spytał Zayn.
-Lucjan.
-Jesteś facetem?!-pisnął Niall pośpiesznie schodząc z kolan ciemnowłosej.
-Dajcie jej spokój, jest pijana.-odezwał się Liam.
-Nie, jestem Kaitlyn.-odparła dziewczyna.
-Serio?-spytał Niall.
-Nie...-odburknęła dziewczyna. Ehh no i co zrobić. Dogadaj się tutaj.
-Wiecie co, może pójdę zrobić pranie...-odezwał się Harry. No i tu się zaczęło.
[Wierszyk z podziałem na role, przed państwem: DZIEWCZYNY O NIEWIADOMOJAKICH IMIONACH]
Dawna Bronia: Afrodyta piękna jest...
Dawna Halina: Demeter żuje gumę...
Bronia (wiadomo, że dawna): A Dionizos wyciąga z zeszytu tróje...
Halina (tu chyba też wiadomo, że dawna): Hades wściekły...
Bronia (...): Hera zła...
Obie, razem: TRALALALALALA
Halina (...): Percy silny i boski więc...
Bronia (...): Traśnie Oktawiana misiem w łeb. 
Halina (...): Bianca w rozpaczy, Nico zakochany...
Bronia (...): A to dlatego, że nia mają na dzisiejszy wieczór pary.
Halina (....): Thalia wesoła, z Luke'iem po krzakach gania.
Bronia: Morał tej bajki stosowny i krótki...
Harry: Nie rób prania, gdy masz w nosie parówki?
Obie: NIE! NIE IDŹ TAM, GDZIE ROBIĄ MRÓWKI!


HEJO :) PROLOG JEST JAKI JEST :/ Mam nadzieję, że się wam podoba :) nooo to tego, rodział 1 pojawi się za niedługo (tak myślę i taką mam nadzieję) do tego czasu czymajcie się tam XD ♥♥♥

piątek, 19 grudnia 2014

BOHATEROWIE

ANN SPENCER


ALEX GREEN
(Emily Rudd)







NIALL HORAN





ZAYN MALIK






LOUIS TOMLINSON





 

HARRY STYLES

 







LIAM PAYNE




 

DANIELLE PEAZER
 

ELEANOR CALDER

 

PERRIE EDWARDS




TOBIAS GREEN
(Hayes Grier)






KATE SPENCER
(Olivia Holt)





ADAM VALDEZ
(Adam Sevani)



  

ASHTON WHITESIDES
(Carter Reynolds)






JASON TALE
(Francisco Lachovski)






LUCAS SMITH
(Keaton Stormberg)






KIT SPANIEL
(Matt Espinosa)


 

 
 TYLER POSEY







PERCY DI ANGELO
(Ulrik Mnther)






UWAIS MALIK







CINNA MINNA
(Jack Johnson)

 

DYLAN JOHNSON
(Jack Gilinsky)




  


DAVID RODRIGUEZ



   


 LOGAN LEERMAN

  


THOMAS SANGSTER

 


DYLAN O'BRIEN


 




A TERAZ ZWIERZĄTKA :D



PIESEŁ
należy do Ann i Alex

 
 



 JIN I JANG
należy do Ann i Alex
  


RADEK
należy do Ann i Alex




 




WACEK
 należy do Ann

 



REKSIO
 należy do Alex
 




UWAGA!
NIE WSZYSCY BOHATEROWIE BĘDĄ OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU!!!!!